-
Rowerowe pocztówki z wakacji – Morzine – mekka nie tylko kolarza górskiego
Gdyby ktoś powiedział mi jeszcze 2 lata temu, że w te wakacje będę sobie beztrosko szosować od jednej alpejskiej przełęczy do drugiej… to bym się szeroko uśmiechnęła… A jednak! francuskie Morzine to nie tylko enduro i dh mekka, to również idealnie usytuowane miejsce z asfaltami i przełęczami, które niejednokrotnie były etapami Tour de France. I w tych wszystkich pięknych sceneriach, pośród ciężkich dh rowerów wylądowałam Ja, Mońcia na szosowym Livku 🙂
-
Last month – czerwiec. I ślubuję, Ci…
Czerwiec, dla niektórych początek wakacji, dla innych okres intensywnego oczekiwania na krótkie dwa tygodnie urlopu 🙂 Należę niestety do tej drugiej części, dlatego muszę uprzyjemniać sobie każdą wolną chwilę, a najefektywniej jest, jak wszyscy wiemy, na rowerze ;p Oficjalnie potwierdzoną informacją jest, że urlop w tym roku spędzamy w Morzine <3. Czeka mnie nielada wyzwanie bo francuskie Alpy to nie przełęcz Kocierska a już tym bardziej łódzkie asfalty, ale o tym wszystkim będzie w przyszłym miesiącu. Co przyniósł czerwiec?
-
Last month – maj. Zielono mi!
Lato w tym roku przyszło szybciej niż się spodziewaliśmy. I dobrze 🙂 Świąt na zielono i niebiesko jest cudowny. Maj upłynął głównie pod znakiem szosy, zajawka nadal na wysokim poziomie. O czeskich asfaltach kiedyś Wam wspominałam, teraz miałam okazję pośmigać dookoła Kout. Wyszły z tego dwie malownicze pętle i chęci na Pradziada 🙂 ale od początku…
-
Last month – kwiecień. Szczęśliwmy się :)
Kwiecień, miesiąc budzenia się do życia, zrzucania zimowych ciuchów, koloru zielonego i temperatury powyżej 10 stopni 🙂 W tym roku pierwszy wiosenny miesiąc dał nam wiele powodów do szczęśliwienia się. Można było wyjść po pracy na krótasa na rower 😀 i otworzyć sezon wyjazdowy <3. W związku z tym, że tworzenie wpisów na bloga wymaga czasu a z wiadomych powodów lepiej jest w tym czasie jeździć na rowerze albo jeść lody, postanowiłam Wam skondensować cały miesiąc w jednym poście. I tak oto przed Wami pierwszy z nowej serii wpisów Last Mont – kwiecień, czyli wiosenne przebudzenie 🙂
-
Jezioro Żywieckie i okolice – dwie malownicze pętle szosowe
Jezioro Żywieckie i połączone z nim Jezioro Międzybrodzkie, położone na granicy Beskidu Małego i Śląskiego to piękna i urocza okolica nie tylko na rower szosowy. Góra Żar jest mi bliska już z czasów freakowo-downhillowych 🙂 Okolice Międzybrodzia Żywieckiego są miejscem w którym byłam na górskiej szosie w zeszłym roku najczęściej. Poniżej pokażę Wam moje ulubione pętle szosowe, które można dowolnie modyfikować w zależności skąd wyruszasz a nawet połączyć w całość… i to jest jeden z celów na ten rok 🙂
-
Unboxing Liv Langma Advanced II
Mój pierwszy unboxing w życiu 🙂 Rumora dostałam złożonego, Fuji też odebrałam już na dwóch kołach i zawsze chciałam poczuć jak to jest wyciągać nową zabawkę z pudełka. Ponieważ mamy okres przedświąteczny takie otwieranie paczki z nowym rowerem ma niesamowity smak i klimat 🙂 Co było w moim świątecznym pudełku?
-
Pętla beskidzka – nie taki diabeł straszny.
Pętla Beskidzka, klasyk każdego szosowca. Nie miałam jej w założeniach na 2017 rok, ale jakoś tak w ogóle miałam mało założeń. W zasadzie jedno, jeździć jak najwięcej 🙂 Raczej się udało. Na 2018 mam za to tyle planów i celów, że chyba mi roku nie starczy ;p, ale wróćmy do Pętli Beskidzkiej. Mentor, trener i konkubent kazał mi pojechać, to pojechałam. Pierwszy raz, bo kazał, drugi bo mi się spodobało 😀
-
Jak zamieniłam kanapę na rower szosowy :)
Końcówka roku nadchodzi dużymi krokami. I chociaż na foto podsumowanie przyjdzie jeszcze czas, to nadszedł idealny moment na spojrzenie sobie prosto w oczy 🙂 Docierają do mnie sygnały, że wiele z Was patrzy i widzi moją „przemianę”, a moje foty zachęcają, żeby wsiąść na rower, to miłe, dlatego zapraszam na dodatkową porcję motywacji, może jeszcze kogoś przekonam 🙂 Zatem…
-
Rowerowe pocztówki z wakacji. Bieszczady <3
Ostatni post na tym blogu był w lutym, napisałam tam, że mam nadzieję, że następny wpis będzie szosowy 🙂 I co? I udało się ;p Trochę to trwało i trochę kilometrów musiałam przejechać zanim będę miała w tym temacie coś do powiedzenia, ale z perspektywy ostatniego półrocza (bo tyle trwa moje szosowanie) i przejechania ponad 2 000 km, wiem już to co wiem, i mogę się tym z Wami podzielić 🙂
-
Krótka historia o zimie ;)
Historia o zimie jest jeszcze krótsza niż historia o jesieni i brzmi – WIOSNO NADCHODŹ 🙂 Tego na tym blogu jeszcze nie było 🙂 bo zasadniczo są tu zdjęcia mojego autorstwa. Tym razem też tak jest, ale spust migawki wciskał Kuba. Nie cierpię pozować do zdjęć (szacun dla moich modelin :*) i ciężko było Kubie przekazać moją wizję i styl fot, ale nawet mu się udało. No cóż z nim te zdjęcia nie były by takie ładne ;p. Zapraszam więc na zimowy spacer po brzezińskich lasach. W rolach głównych Ja i Ingrid 🙂 PS. Mam nadzieję, że następny post będzie szososssssssowy 😀